sobota, 7 sierpnia 2010

WSPOMNIENIA

K. mówi abym nie rozpamiętywała tego co było.
Może obawia się, że teraz mi się nie podoba to co mam.
Bynajmniej tak nie jest.
Uwielbiam mój obecny domek.
Ale czasem lubię pooglądać zdjęcia starego.
W końcu to pierwsze mieszkanie, które w pełni sama urządziłam.
Było niezwykle. Szalona wizja architekta z lat 90-tych (skosy, poziomy, kolumny - po prostu hulaj dusza) + remont (ale nie generalny, brak funduszy, w tym niezapomniany remont łazienki, który trwał przez miesiąc, gdyż w sklepie zapomnieli nam powiedzieć, że płytek, które zamówiliśmy już nie produkują) + parę naszych staroci i mebli z IKEA.
No i ten widok. Na łąki i panoramę Krakowa (w oddali).
Nie mówiąc już o 5 pietrze bez windy i 30 minutowym dojeździe do centrum.
Cóż jakby mieszkanie miało same uroki, to bym nadal tam mieszkała.

Duży pokój, dużo skosów:




Komoda, nasza zdobycz z allegro, przebijaliśmy się nawzajem aby ja kupić:):



Sypialnia na poddaszu. Okno można było zamykać i otwierać nogą - przydatne w upalne noce.
Pistolet w reku misia to zabawka - straszak gołębi:




Łazienka. Sama pomalowałam lustro. Miało swoich wielbicieli i zagorzałych przeciwników.




Kuchnia, nieremontowana, szkoda było tracić tak śliczny kolor płytek. Zagracona, a jednak ukochana.

1 komentarz:

  1. Czy można będzie liczyć na więcej zdjęć jeśli uchowały się jeszcze jakieś? Byłoby świetnie widzieć całość, a na pewno miało jeszcze kilka urokliwych zakamarków (już nie domagając się zdjęć panoramy miasta i widoku na łąki, mimo że mam przeczucie, że to piękne ujęcia, chyba je gdzieś widziałam..;)

    OdpowiedzUsuń